niedziela, 22 września 2013

Małe dziecko

W ten niedzielny wieczór nie będę wam niczego pokazywać... Chciałam się z wami podzielić swoimi spostrzeżeniami na pewien temat. Jak pewnie wiele z was wie jestem socjologiem. Zawsze interesowali mnie ludzie, i ich zachowania, zwłaszcza te które decydują o tym jak się zachowamy w pewnej sytuacji. Zawsze uwielbiałam obserwować ludzi w grupach i wysówać wnioski. Nieco mniej kochałam statystykę, która wydaje mi się bezduszna, ale cóż, czymś swoje wyniki obserwacji trzeba poprzeć, a jak wiadomo do większości ludzi najbardziej przemawiają liczby. Zawsze interesowała mnie także psychologia i pedagogika, a zwłaszcza psychologia i pedagogika małego dziecka. I tu dochodzę do sedna swojego wywodu. Dlaczego nie istnieje nic takiego jak socjologia małego dziecka?! a MOŻE JA PO PROSTU NIC O TYM NIE WIEM? Dlaczego tak mały nacisk kładziemy na wychowanie dziecka w grupie? w społeczeństwie? No tak, wiem, robimy to na co dzień, pchamy dziecko do piaskownicy, a potem pakujemy je do przedszkola, bo czujemy że jest mu to potrzebne, że tak trzeba, że taki system..... Ale dlaczego u licha nie zgłębiamy tematu? Dlaczego popełniamy tyle błędów w wychowaniu małego człowieka, a raczej w przystosowaniu go do społeczeństwa, do pełnienia pewnych ról, spełniania pewnych oczekiwań..... Mamy nadzieję że posyłamy dziecko do przedszkola i tam ma już zapewnioną opiekę, mamy nadzieję że tam są specjaliści, którzy wiedzą co robią. A tak naprawdę? Tak naprawdę dziecko musi sprawiać wiele kłopotów by trafić do psychologa, lub później do pedagoga szkolnego, który dotrze do dziecka lub nie, no i w końcu takie dziecko czeka resocjalizacja....Tak wiem bardzo czarne scenariusze, ale przyznacie że bardzo realne. Masowy konsumpcjonizm od małego uczy dzieci że lepiej jest mieć niż być, że lepiej zjeść banana samemu, niż podzielić się z kolegą, że lepiej samemu grać na laptopie zamiast wyjść z przyjaciółmi na podwórze i najzwyczajniej coś pobroić. Że lepiej mieć przyjaciela po drugiej stronie ekranu na jakimś portalu społecznościowym, no bo to jest przecież bezpieczniejsze... Oj mam ja takich przykładów, i własnych przemyśleń mnóstwo!!! Ale najgorsze jest to, że jako osoba która podjęła się kolejnych studiów(pedagogika) obserwuję jak bezmyślni w tym wszystkim są dorośli!!! Jak mało nacisku kładziemy na to by dziecko czuło więż z grupą, czuło się odpowiedzialne, ale nie tylko za siebie ale także za grupę w której jest. Przypominacie sobie jak w dzieciństwie komuś zdarzyło się przyznać za kogoś innego do jakiegoś czynu, lub występku? Robiliśmy to kiedyś, bo ktoś był dla nas ważny,bo współczuliśmy, bo utożsamialiśmy się z grupą, bo wiedzieliśmy że możemy na kogoś liczyć, a ktoś może liczyć na nas, a dziś? Nie, dziś uczymy dzieci słowa empatia, ale na słowie kończymy...... Mam tego mnóstwo i jeszcze więcej, myśli, przykładów, małych prywatnych wścieklizn gdy patrzę na postępowanie wyedukowanych( podobno) osób, którym powierzamy własne dziecko. I co? i nic. Tak naprawdę nie mogę zrobić nic, bo ja jedna nie tworzę społeczeństwa...Bo tak na prawdę zgodnie z naturą ludzką popędzę tam gdzie stado....Nawet jeżeli stado zapragnie izolacji.... Tylko do czego doprowadzi to przyszłe pokolenia? Tak bardzo bym chciała, by w przedszkolach był socjolog.... Zamiast dwóch psychologów, dodatkowych specjalistów....chciałabym, oj chciała by pojawiła się socjologia małego dziecka, by zwrócono uwagę na fakt, jak trudno jest takiemu małemu człowiekowi, odnaleźć się w wielkim dla niego świecie...Jak ważne jest móc liczyć na grupę, otrzymać o nich wsparcie. Jak ważne jest by szanować przyjaźnie, które się zawiązują, by nie odbierać dzieciom szansy na integrację.... Życzę wam dobrej nocy, całuję, wasza tracąca wiarę socjolog;)

1 komentarz:

  1. Kochan, bardzo mądry post!! uważam osobiscie, generalnie nie jesteśmy przygotowani do roli rodzica- w zadnym stopniu- ktos tam kieruje się tzw. intuicją, ktos przykładem własnyvch rodziców ( dobrym lub nie...) a jeśli ( daj bóg !!) zdaje sobie sprawę, ze nie potrafi- czyta, dowiaduje się itp. Natomiast nic się nie dzieje na etapie szkoły-studiów- przygotowujacego do rozmów z dzieckiem, do podejścia, do negocjacji, konsekwencji, do próby zrozumienia, pomocy, tłumaczenia zachowań, bycia w grupie właśnie.... itp.... do zawodu fryzjerem trzeba sie uczyć kilka lat... a do bycia rodzicem??? czasem mnie to przeraża...

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...